Pilnie ćwiczyliście w podstawówce, gimnazjum czy liceum?
U mnie było z tym nie za ciekawie. I teraz to wychodzi. Asia, ma 20 kg balastu do zrzucenia. Lekcje wychowania fizycznego były dla mnie katorgą, słaba szybkościowo, słaba technicznie, w grach zespołowych byłam wybierana zawsze na końcu. Jaki to był stres, przeżycie dla dziecka. Do dziś nie lubię sportów drużynowych, siatkówkę zdecydowanie wolę oglądać w telewizji.
A co zrobić mogą rodzice z dzieckiem, które kategorycznie nie chce ćwiczyć? Cóż, zwolnienie z wychowania fizycznego. I to jest błąd.
Dopiero w liceum, jak trzeba było schudnąć, zaparłam się, dieta, ćwiczenia i muszę przyznać, że na WF-ie nawet ćwiczyłam, a na studniówce ważyłam 55kg. I spokojnie wchodziłam w rozmiar 38.
Na studiach znowu powrócił problem zajęć wychowania fizycznego, jeden semestr był ciężki, znowu byłam na końcu stawki, drugi lajtowy, bo na siłowni można było więcej udawać, że się ćwiczy.
Teraz, kiedy kończę już studia, żałuję, że miałam te zwolnienia.
Dlaczego o tym pisze?
Natknęłam się ostatnio na fajne filmiki na youtube ze świeżo wprowadzonej akcji przez minister Joannę Muchę. Z udziałem kilkoro znanych sportowców promuje uczestnictwo dzieci i młodzieży w zajęciach wychowania fizycznego.
"Zwalnianie z WF-u jest wyrządzaniem krzywdy dzieciom" - mówi minister Joanna Mucha.
Całym sercem popieram jej wypowiedź.
Ale i muszę powiedzieć, że takie dziecko musi mieć przykład z domu.
Aktywny rodzic = aktywne dziecko.
Ktoś musi te dziecko zarazić miłością do sportu. I nie zwalajmy całej odpowiedzialności na nauczycieli wychowania fizycznego.
Popieram. Tylko chciałabym,by nauczyciele od w-f byli tacy naprawdę z pasją,by inspirowali i zachęcali. Sprawić,by w-f był naprawdę fajny ciekawy-to wyzwanie. Nie wiem jak jest teraz,ale za moich czasów w-f to:skakanie przez kozła, gra w siatkę naprzemiennie z koszem,jakieś udawanie biegania, to miało mnie podniecać i cieszyć?
OdpowiedzUsuńBędą fajne i ciekawe lekcje,będą uczniowie. Jestem tego pewna,ponieważ w liceum religii uczył nas tak zajebisty ksiądz,że cała klasa przychodziłą na ten przedmiot,nigdy nie wiało nudą, a nawet, dyskusje toczyły się jeszcze po dzwonku na przerwę.
Ja nawet i pod tą religią podpisuje się. Co dobry nauczyciel to dobry. :)
UsuńU mnie również znajdziesz wpis na ten temat ;-) fit-fit-and-fit.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą i popieram! ja dzięki lekcjom WF-u wiele się nauczyłam, a zanim miałam operację nogi trenowałam siatkówkę i sporty siłowe można powiedzieć zawodowo
OdpowiedzUsuńzgadzam się, ale nie ma na to reguły. połowa sukcesu to zdrowe odżywianie i na to też szkoły powinny kłaść nacisk.
OdpowiedzUsuńja mam 22 lata, ćwiczyłam na wf tylko w 1 klasie podstawówki - potem miałam zwolnienie z powodu wysokiej krótkowzroczności. problemów z wagą nie miałam NIGDY, bo w domu jadło się zdrowo i racjonalnie, a znałam dziewczynki które ćwiczyły i były grubsze niż ja. aktywnością fizyczną zainteresowałam się sama, w klasie maturalnej - zaczęłam biegać i pływać. teraz biegam co 2 dni, mam kondycję lepszą niż 3/4 moich znajomych i 13% bf ;-)
przepraszam za prywatę! :-)
Zuza
Zuza, dziękuję za komentarz. Cenię każde zdanie. I muszę powiedzieć, że masz racje, odniosłabym się tu do zasady 70% dieta 30% wysiłek fizyczny, jednak nie chce umniejszać tu roli ruchu.
UsuńMasz acje, ja w gimnazjum ćwiczyłam na lekcjach a potem 5 dni w tyg chodziłam na treningi: lekkoatletyki, siatkówki, piłki ręcznej. Startowałam nawet w konkursie na sportowca roku. W liceum bywało różnie, w ostatniej klasie byłam w ciąży więc ćwiczyć nie mogłam. Teraz nadrabiam ;)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie uciekałam od lekcji w-f. Kochałam je, ale to może dlatego, że byłam wybierana na początku i wszystko za co się w sporcie wzięłam co najmniej w mojej klasie i równoległej robiłam niemal najlepiej. Na studiach też nie kombinowałam, chociaż wf miałam w zeszłym roku, chętnie grałam w siatkówkę, ale to mój ukochany sport. Myślę, że dzieci do sportu trzeba przekonywać właśnie. Jest jeszcze duża część ludzi, która uważa, że sport jest jedynie dla otyłych, a w rzeczywistości nie znaleźli jeszcze nic dla siebie.
OdpowiedzUsuńPowiem z mojego punktu widzenia. Może i uczniowie nie są bez winy. Jednak nauczyciele sami zniechęcają do wysiłku fizycznego. Niestety są jeszcze tacy nauczyciele, którzy swoich uczniów na zajęciach traktują, jak rekrutów w wojsku. Na takich zajęciach powinno oceniać się wkład pracy, starania, chęci, a nie wyniki. Nie każdy ma możliwości fizyczne, czy zdrowotne. Gdyby tak było, nie ćwiczyliby tylko ci co naprawdę nie mogą, czyli na przykład osoby niepełnosprawne. Jednak warto zaznaczyć, iż nie każda niepełnosprawność, czy przewlekła choroba dyskwalifikuje ucznia z udziału w tych lekcjach. Jest gro taki osób (między innymi ja byłam taką osobą), które z powodzeniem mogły by ćwiczyć, na tyle na ile mogą, ale ruszałyby się i nie byłoby problemu nadwagi i innych. Przede wszystkim takie osoby powinno się motywować, a nie stawiać im sztywne widełki, wymagań, którym czasem i zdrowi nie są w stanie sprostać. Wtedy nie byłoby problemu zwolnień, a ci leniwi z zasady by ćwiczyli, żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska.
OdpowiedzUsuńhttp://pi-razy-drzwi.blogspot.com/
Oj, masz rację, pamiętam jak dostałam jedynkę chociaż ćwiczyłam, dlatego tylko że mój wynik nie mieścił się w ustalone normy. I jaka później motywacja, gdy uczeń dostał pałę chociaż się starał - żadna.
Usuńmoje lekcje w-f polegały na tym że ciągle graliśmy w siatkówkę, jedyne urozmaicenie to były jakieś zaliczenia, po prostu mega rozwojowo, do tej pory mam wstręt do siatkówki
OdpowiedzUsuńU mnie też non stop grano w siatkówkę . Nienawidziłam tej gry ;/ Nie umiałam w nią grać
OdpowiedzUsuńhttp://sweet-cherry-lady.blogspot.com/